poniedziałek, 31 marca 2014

Wyprzedażowe łupy


Wyprzedaże to najlepszy czas by obłowić się w sieciówkach. Przełom grudnia i stycznia był u mnie najczystszym szaleństwem, którego owoce mogę właśnie zbierać - z szafy wyciągam perełki idealnie pasujące na wiosnę. Jeszcze trzy miesiące i znów można będzie uzupełnić swoją szafę świetnymi zdobyczami w niewielkich cenach! Wyprzedaże mają swoją złotą zasadę - im dłużej czekasz, tym mniej płacisz. Jednak wiadomo, że najlepszy towar rozchodzi się już przy pierwszych obniżkach. Mam kilka ulubionych sklepów, z których zawsze wychodzę obładowana, zostawiając tam naprawdę niewiele pieniędzy. Moim ulubionym jest Bershka, która zachęca cenami już od 14,90zł, przy czym można naprawdę wyszukać stylowe wdzianka :) Jeśli chodzi o buty, na pewno moim faworytem są sklepy internetowe - niestety, w miejscowych sieciówkach podczas wyprzedaży najczęściej można znaleźć jednego buta od pary.... ludzie rozrzucają obuwie gdzie popadnie. W Internecie trzeba się tylko dobrze przyczaić i lada dzień wymarzona para butów może wylądować w naszej szafie za niewielką kasę. W kwestii dodatków moim niekwestionowanym liderem jest Parfois. To sklep, którego jeszcze rok temu nie znałam. Dziś jestem wierną fanką tego sklepu, bo nigdzie nie znajdziecie takiego wyboru dodatków. Jeśli posiadacie nieziemską sukienkę, a za żadne skarby nie możecie do niej dopasować torebki lub kolczyków - odwiedźcie Parfois. To miejsce, to raj dla zakupoholiczek, szczególnie, podczas wspomnianych wyprzedaży. Właśnie w styczniu pojechałam do mojej przyjaciółki do Wrocławia, gdzie udało mi się trafić na końcówki wyprzedaży, przy czym obłowiłam się niemiłosiernie. Nie ma się co dziwić - kiedy ceny kolczyków czy akcesoriów do włosów zaczynają się już od 2,90zł, każdy by się skusił. Ja przywiozłam ze sobą caaaałą torbę biżuterii, zimowe buty za grosze i kilka innych drobiazgów, które teraz wspaniale uzupełniają mi stylizacje. Co do ciuchów ze zdjęć:

Czarna góra nie musi być smutna - wystarczy przełamać ją nieco hmmm... nietuzinkowym dołem, który ożywi nasz look. U mnie to barokowy motyw, który jest nie tylko nieczęsto spotykany ale zarazem bardzo modny. Buty już dawno nie muszą zgrywać się z kolorem torebki, ja postawiłam na kilka tonów różnicy między soczystą czerwienią, a zgaszonym pomarańczem torebki i żywym odcieniem papai z bransoletki. 
A poniżej kilka wiosennych fotek, które zrobił Norbert :) Ania uciekła nam do Ełku, więc musieliśmy sobie radzić sami - oceńcie efekt! 



 

 Ramoneska H&M, bluzka Stradivarius, spódnica Fashion Planet, Buty H&M, torebka i biżuteria Parfois, okulary Ray Ban



czwartek, 27 marca 2014

Wiosny ciąg dalszy





Witam wszystkich! :)
Tym razem piszę ja- Ania, drobne zastępstwo za Paulę. Przedstawię Wam naszą ostatnią sesję do tegóż oto projektu blogowego. Wszystko w konwencji wiosny, miło, ciepło i słonecznie! Nie wiem co ma na sobie Paula i z jakich sklepów to pochodzi, ale torebka na pewno jest z Parfois'a  (Paula ma ich milion, no i osobną gablotkę na buty-zakupoholiczka) :D Ja mogłabym mieć osobną gablotę na obiektywy, gdybym ich tylko tyle posiadała.. No cóż, kiedyś! Nie będę się więcej rozpisywać, bo to Paula jest dziennikarką, a ja tylko jestem stroną techniczną bloga. Mam nadzieję, że spodoba Wam się owa sesja i niedługo przywalimy z czymś nowym. Do następnego! ;)


-----------------------------------------------------------------



Uwaga! Telepatia! 

W momencie, kiedy Ania publikowała ten post, ja również skleciłam coś od siebie :D To znak, że nasza współpraca ma naprawdę nieziemski wymiar! Spójrzcie, jak wyglądało to z mojej perspektywy :)

Czas na post sprzed kilku dni, kiedy to promienie słoneczne zawitały do Warszawy. W to popołudnie pogoda naprawdę dopisała. Słoneczko nareszcie wyjrzało zza chmur i pozwoliło zrzucić z siebie tony ubrań. Wiosenne popołudnie umilały warszawskie kwiaciarki, wokół rozlegał się gwar spacerowiczów i tych, którzy usiedli na chwilę pośród licznych kawiarenek. Nasza zgraja tego dnia również nie próżnowała. Postanowiłyśmy z Anią spotkać się nieopodal stacji metra Politechnika i wykorzystać pierwsze prawdziwie wiosenne promienie słoneczne. Bezchmurne niebo zachęciło nas do odwiedzenia Placu Zbawiciela. Kolory, które narzuciłam na siebie, przypominają nam jeszcze nieco o zimie, stonowane odcienie, niezbyt krzykliwe, średnio pasowały do tego gorącego dnia, jednak nie potrafię machinalnie przestawić się na krzykliwe barwy. Ciągle siedzi we mnie jeszcze zalążek zimy, który stopniowo staram się usunąć z moich pomysłów. 
Na dziś propozycja wyjątkowo uniwersalna. Szara sukienka z czarnymi wstawkami, klasycznie - z czarnymi szpilkami. Drobnym szaleństwem może być tu multikolorowa torebka, której posiadaczką jestem od niedawna, a której z dnia na dzień stałam się wierną fanką. Za poradą koleżanek z pracy zaopatrzyłam się w nią i naprawdę nie żałuję. Jest niewielka, ale zarazem bardzo pakowna. Zdołała zmieścić nawet moje szpilki, które po kilku godzinach stały się już uciążliwe dla moich nóg :) Kreacja naprawdę bardzo spokojna i zrównoważona. Możecie w niej śmignąć na małe rendes-vous, na zakupy czy na uczelnie, w każdym wydaniu się sprawdzi. Do tego żakiet z okrągłym wycięciem i asymetryczne szpilki. Niewielkie, skromne dodatki i ... taaaadam! Efekty oceńcie sami :) 
Po drugiej stronie aparatu niezmiennie Ania Sadowska, mój prywatny czarodziej.














Sukienka H&M, buty Stradivarius, torebka Parfois, bransoletka Parfois, okulary No Name

I na koniec nasz pomocnik i Pauli chłopak- Norbert :)



poniedziałek, 24 marca 2014

Z wiosną na czele



Każdy z początków jest trudny - ten też. Nie tworzyłam nigdy bloga, nie spodziewałam się nawet, że zacznę, ale to idealny sposób na sprawdzenie siebie. Na sprawdzenie swojej systematyczności i samozaparcia. Nie wiem jeszcze, co z tego wyjdzie, ale to naprawdę świetny sposób na podzielenie się ze światem swoimi pomysłami. Pomysł na tego bloga nie jest niczym oryginalnym - to kolejny feszyn blożek, który pewnie do świata nie wniesie nic nowego (a może jednak?). 

Współtwórcą jest Ania: dziewczyna-aparat. Ona realizuje swoją pasję cykając tysiące fotek, przerabiając je i maltretując w fotoszopie, ja zaś nie mogę wyjść z fascynacji ile na świecie jest jeszcze ciuchów, które chciałabym mieć. Próżne, ale cóż. Każdy ma jakieś marzenia. Moja szafa ugina się od ciuchów, które z osobna są okej, ale w połączeniu mogłyby stworzyć oszałamiający, lecz nie przerysowany efekt. Problem w tym, że nie wiem jak je łączyć! I po to tu piszę, żeby przełamać siebie, przełamać zasady i konwencje, jednak w miarę zachowując pewien dystans - łączyć rzeczy, które założę każdego innego dnia, nie tylko do zdjęć. Do prawdziwej blogerki naprawdę mi daleko - mam zaledwie 160cm wzrostu i na pewno nie noszę rozmiaru 34 :) Krótko mówiąc - mam czym pooddychać i nie czuję się z tym najgorzej. Oczywiście, jak każdy lubię ponarzekać, ale nie wszyscy mogą przecież wyglądać jak Anja Rubik. Ja się cieszę tym, co mam. Ania to również prawdziwa kobieta, która swoich kształtów się nie wstydzi i na pewno wcześniej czy później się Wam zaprezentuje.

Na pierwszy ogień - sesyjka z naszego ukochanego Ełku. Wiatr zmusił mnie do zarzucenia na siebie mojego ulubionego płaszczyka. Pogoda nie sprzyjała, ale optymistyczne połączenie ciepłych kolorów nie pozwoliło nam zapomnieć o tym, że wiosna już za oknem. Morela w połączeniu z ostrym amarantem idealnie przełamana bielą i beżem szpilek? Zobaczcie sami :)



































baskinka H&M, spódniczka Atmosphere, płaszcz Zara, szpilki Stradivarius, torebka Parfois, okulary No Name, naszyjnik Parfois